28.10.2013

#7 Recenzja:Mroki

#7 Recenzja:Mroki



Tytuł: Mroki
Autorka: Katarzyna Szewioła-Nagel
Ocena: 7/10
Wydawnictwo: Gremlinz

Odkąd dowiedziałam się o tej książce, koniecznie chciałam ją przeczytać. Zainteresowała mnie nie tylko okładka, ale przede wszystkim tematyka.

„Mroki” to debiutancka powieść Katarzyny Szewioły-Nagel. Mimo że książka nie grzeszy objętością, to czytałam ją z zapartym tchem. A wszystko przez fabułę, która początkowo wydawała się nieco oklepana, a okazała się ciekawa i nietuzinkowa.

Mieszkańcy wioski żyją w ciągłym strachu. Watahy wilków oblegają ich wioskę, a nocami polują na bogu ducha winnych wieśniaków. Na pomoc przybywa Leto, elf, który para się skrytobójstwem. Jest do tego stworzony, więc nie powinien mieć problemu z opanowaniem sytuacji. Jednakże za tajemniczymi atakami bestii kryje się coś jeszcze, coś czego elf nie może rozgryźć.

Wszyscy znamy tolkienowskie elfy: wysokie, przystojne, mądre, silne, zwinne, ale i ponure. I taki jest Leto na początku utworu. Główny bohater oczywiście nie jest zrobiony z kamienia, więc pobyt w wiosce, według mnie, dobrze mu zrobił. Jego charakter się zmienia i nie jest bezdusznym mordercą.

Niektóre postacie nie przypadły mi do gustu. Inne – wręcz przeciwnie, bardzo polubiłam. W każdej książce jest ktoś, kto nas denerwuje, a więc i w „Mrokach” nie było wyjątków. Nie zmienia to faktu, że całość prezentuje się znakomicie, gdyż poznajemy wielu ciekawych bohaterów.

Czy debiut pani Katarzyny Szewioły-Nagel jest udany? Myślę, że tak, patrząc przez pryzmat polskich autorów. Niektóre rozwiązania zaskoczyły mnie negatywnie, lecz powieść sama w sobie jest bardzo dobra.
Jedyna rzecz, która nie dawała mi spokoju, to dość chaotyczna akcja. Rozumiem, że autorka pragnęła zamieścić na nieco ponad 200 stronach całą historię, lecz miejscami było tego po prostu za dużo.

Ciekawy pomysł, nie najgorsze wykonanie i sprawienie, że czytelnik poczuje czasami dreszczyk emocji, to przepis na świetną książkę. „Mroki” to typowe fantasy przeplatane z nietypowymi rozwiązaniami, które na pewno wyłapiecie podczas czytania. Ci, którzy pragną poznać losy Leta i jego przyjaciół, na pewno się nie zawiodą.

Za możliwość przeczytania Dziękuję Autorce książki 
Katarzynie Szewioła-Nagel






26.10.2013

#6 Recenzja: Ciepłe Ciała

#6 Recenzja: Ciepłe Ciała



Tytuł: Ciepłe ciała/Wiecznie żywy
Autor: Isaac Marion
Ocena: 9/10
Wydawnictwo: Replika

 „Ciepłe ciała” opowiadają historię jednego z zombie, którego życie początkowo nie powala na kolana, jest nudne i jałowe. Nasz główny bohater nie pamięta przeszłości, ani nawet swojego imienia, dlatego znany jest innym umarlakom jako R. Wraz z innymi zombie mieszka on na opuszczonym lotnisku. Jednak na świecie nie są sami. W mieście znajdują się także ludzie, na których mózgi polują umarlaki. W ten sposób pozyskują wspomnienia, których pragną jak najwspanialsze narkotyki. Pewnego dnia na polowaniu poznaje młodą dziewczynę, z krwi i kości. R jednak nie połknął jej w całości, a zabrał ją do swojego zrujnowanego samolotu. Dlaczego to zrobił? I czy Julie jest dla niego tylko smakowitym kąskiem?

Nigdy nie zwracałam uwagi na tę książkę, dopóki moja ciocia mi jej nie poleciła. Sądziła, że jest warta uwagi i na pewno nie zmarnuję czasu podczas czytania. Nie bardzo chciało mi się w to wierzyć, gdyż zombie i apokalipsa nigdy nie były tematami, które mnie interesowały. Nie myślałam, że powieść o dość nietypowej fabule tak bardzo mnie wciągnie.

„Ciepłe ciała” wciągają od pierwszej strony, choć na początku dialogów jest nie za wiele. Zombie nie są rozmowni, ale autor rekompensuje nam to ciekawymi opisami oraz niesamowitym humorem. Nie raz rozbawiały mnie dialogi między R i Julią, czy też z jego najlepszym przyjacielem- M. Przy czym wiadomo, że rozmowa nie jest między nimi zbyt rozbudowana. :)

Książkę połknęłam w dwa dni, głównie dlatego że autor posługuję się prostym i zrozumiałym językiem. „Ciepłe ciała” nie są cegłą, która waży kilogram, ilość stron jest niewielka, ale w niczym to nie przeszkadza.

Młodzi fani powieści z wątkiem postapokaliptycznym oraz wielbiciele zombie na pewno nie zawiodą się. Nawet znawcy paranormal romance znajdą coś dla siebie.

A oto cytat, który być może zachęci was do przeczytania „Ciepłych ciał”
„Mój przyjaciel, M, mówi, że ironia bycia zombie wynika z tego, że wszystko jest zabawne, ale nie możesz się uśmiechać, bo zgniły ci wargi.”

21.10.2013

#5 Recenzja: Zwiadowcy. Królewski zwiadowca

#5 Recenzja: Zwiadowcy. Królewski zwiadowca


Tytuł: Zwiadowcy. Królewski Zwiadowca
Autor: John Flanagan
Ocena: 7/10
Wydawnictwo: Jaguar

To już dwunasty (i prawdopodobnie ostatni) tom przygód Willa i jego przyjaciół.

Tym razem czytelnik przenosi się w czasie, a dokładnie 20 lat później od opisywanych wydarzeń w Zaginionych Historiach, jedenastej części cyklu. Nie tylko w królestwie Araluenu zachodzą zmiany. Na murach zamków i mieszkańcach wiosek czas odcisnął swoje piętno. Los nie oszczędził Willa, dla którego ostatnie półtora roku było piekłem na ziemi. Człowiek, który zawsze zarażał wszystkich śmiechem, od tej feralnej nocy zamknął się w sobie, stał się ponury i nieobliczalny. Aby ulżyć przyjacielowi w cierpieniu, jego dowódca korpusu Zwiadowców znajduje mu ucznia. Jednakże nie jest to byle jaki podopieczny…

Dwadzieścia lat to sporo czasu. Przyzwyczaiłam się do charakteru postaci, do ich wyglądu i zachowań. Człowiek się zmienia, a czas nikogo nie oszczędza. Tak jest i w tym przypadku. Bohaterowie, którzy już zapadli mi w pamięci, stali się inni. Czy to dobrze? Nie potrafię tego określić, ale w tym tomie Flanagan sprawił, że zobaczyłam drugą stronę osobowości postaci.

Początek jest nieziemski – od razu wskoczyłam na głęboką wodę bez żadnego przygotowania. Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw i przez to nie mogłam psychicznie się pozbierać. Ukłon w stronę autora za taki szok. Mało książek potrafi mnie zadziwić.

Styl i język Johna Flanagana pozostał prosty, ale nie dziecinny. Wszystko jest zrozumiałe, przez co książkę czyta się bardzo szybko. Nie zauważałam prawie pięciuset stron, które na mnie czekały.

Najsłabszym ogniwem, o dziwo, była fabuła. Chciałam wykrzyknąć „to już było!”, gdyż wiele wątków się powtarzało. Miał być powiew świeżości, a miejscami znajdowałam odgrzewane kotlety. Ostatnie sto stron trzymało mnie w napięciu i nie mogłam oderwać się od powieści. Jednak epilog, rozwiązanie akcji, był według mnie naciągany. Nie oczekiwałam takiego zakończenia i kompletnie się na nim zawiodłam.

Krótko mówiąc: Zwiadowcy to seria dla wytrwałych, ale Ci, którzy się za nią zabrali nie żałują tego. Może i „Królewski Zwiadowca” nie jest książką stulecia, ale fani Flanagana nie zawiodą się. Polecam wszystkim tym, którzy kochają przygody oraz tym, którzy zawarli już niejedną noc czytając Zwiadowców.

Recenzja napisana przez: Zuza B. (Gumiguta)

20.10.2013

#4 Recenzja: Trzy Metry Nad Niebem

#4 Recenzja: Trzy Metry Nad Niebem





Tytuł: Trzy Metry Nad Niebem
Autor: Autor: Federico Moccia
Ocena: 8/10
Wydawnictwo: Muza

 Trzy Metry Nad Niebem
Babi jest grzeczną dziewczynką z dobrej rodziny. Ma wszystko, czego zapragnie i niczego jej nie brakuje. Jednakże jej ułożone życie wywraca się do góry nogami, kiedy poznaje buntowniczego Stepa. W tym przystojniaku kochają się wszystkie dziewczyny, choć jest on synonimem chuligaństwa i niebezpieczeństwa. Z pozoru dwa różne światy łączy coś więcej – miłość. Miało być pięknie, mało być cudownie, ale Step wyjawia tajemnicę, która nie powinna wyjść na światło dzienne.

Książkę postanowiłam przeczytać, po obejrzeniu filmu, gdyż bardzo mi się spodobał i byłam ciekawa, czy książka dorówna ekranizacji. I nie myliłam się. Nie spodziewałam się, że powieść będzie jeszcze lepsza.

Bohaterowi są bardzo ciekawi i od początku wiedziałam, że nie będą mi obojętni. Każda postać jest inna, niepowtarzalna. Dlatego tak bardzo zapadli mi w pamięć. Polubiłam każdego z osobna i trudno było mi rozstać się z nimi. Niestety każda historia się kończy, a bohaterowie odchodzą.

Styl autora jest wyjątkowy. Niezwykłe było to, jak opisywał miłość i inne wzniosłe uczucia. Nie pisze językiem naukowym, więc bardzo łatwo jest zrozumieć przesłanie, które autor chciał nam przekazać. Jednakże nie przekazuje suchych faktów – stara się zaciekawić odbiorcę i z każdym zdaniem dostajemy coś nowego. Opisy i dialogi są idealnie wyważone, niczego nie jest za dużo, ani za mało.

Niestety na początku nie było fajerwerków. Miałam mieszane uczucia, gdyż akcja rozwijała się powoli. Na szczęście kolejne strony sprawiły, że wciągnęłam się niemiłosiernie i z wypiekami (oraz łzami) na twarzy wyczekiwałam końca powieści.

16.10.2013

#3 Recenzja: Igrzyska Śmierci

#3 Recenzja: Igrzyska Śmierci


Tytuł: Igrzyska Śmierci
Autor: Suzanne Collins 
Ocena: 10/10
Wydawnictwo: Media Rodzina

„Igrzyska Śmierci” to pierwszy tom bestsellerowej trylogii, która zawojowała księgarnie na całym świecie.

„Igrzyska Śmierci” to opowieść o świecie, w którym rządzi okrutne Panem.  Władze postanowiły, że co roku z każdego dystryktu będą wyłaniane dzieci, które stoczą niebezpieczną walkę na oczach całego państwa.

Szesnastoletnia Katniss mieszka razem z matką i siostrą w najbiedniejszej dzielnicy miasta, 12 dystrykcie. Kiedy jej siostra, Prim, zostaje zwerbowana do udziału w Głodowych Igrzyskach, Katniss zgłasza się za nią, przez co ratuje jej życie. Jednakże dziewczyna musi wziąć udział w krwawym show.

Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to postawa Katniss. Ta młoda dziewczyna tak bardzo kochała swoją siostrę, że postanowiła zgłosić się dobrowolnie do udziału w Igrzyskach. Zapewne niewielu ludzi zrobiłoby to, aby ratować swoich bliskich.

Niezmiernie trudno jest oderwać się od powieści Pani Collins. „Igrzyska Śmierci” z każdą stroną są coraz ciekawsze, a przygody Katniss coraz bardziej wciągające. Wartka akcja i przystępny język sprawiają, że książkę czyta się szybko i przyjemnie

Jeśli chcecie się dowiedzieć, jak potoczą się dalsze losy Katniss, serdecznie zapraszam do zapoznania się z „Igrzyskami Śmierci”.

Stosik 1/2013

Stosik 1/2013

Chciałabym wam przedstawić ciekawych pozycji, które po części już zostały przeze mnie zrecenzowane. Za kilka dni zamieszczę reckę Zakazanej Żony, pięknej książki, która niejednego porwała.


Ocal mnie od złego-Alloma Gilbert
Trzy metry nad niebem-Federico Moccia
Zakazana Żona-Verena Wermuth
Igrzyska Śmierci-Suzanne Collins
W pierścieniu ognia-Suzanne Collins
Drżenie-Maggie Stiefvate

Czytaliście, którąś z nich? Polecacie?

11.10.2013

#2 Recenzja: Ocal Mnie od złego

#2 Recenzja: Ocal Mnie od złego


Tytuł: Ocal mnie od zlego
Autor: Alloma Gilbert
Ocena: 9/10
Wydawnictwo: Znak

,,Kiedy byłam mała dziewczynka, wierzyłam w to, co ciągle mi powtarzano: że jestem zła, że zasługuję na tortury, bo jestem dzieckiem szatana.,,

Prawdziwa, wstrząsająca historia Allony, dziewczynki, która nie zasłużyła na swój los. Książka opisuje cierpienia i uczucia Allony, towarzyszące jej emocje i wieczny strach.

Dziewczynka wiodła spokojne życie u boku swoich rodziców, niczego jej nie brakowało. Jednak choroba matki zakłóciła powszechną równowagę. Eunicka, jej nowa opiekunka wprowadziła w jej życiu chaos i niepewność. Razem z dwójką innych dzieci, Charlotte'ą i Robertem, trafiła pod skrzydła pozornie miłej kobiety. Z początku nic nie zapowiadało koszmaru, który miał ciągnąć się przez lata. Zaczęło się niewinnie, a przerodziło się w istny horror.

Podczas gdy czytałam "Ocal mnie od złego" łzy same cisnęły mi się do oczu. Zszokowało mnie zachowanie opiekunki, które stosowała okrutne kary wobec dzieci - fizyczne znęcanie się nad nimi było na porządku dziennym. Nie spodziewałam się, że ludzka istota może być tak bezwzględna. Autorka nie stroni od brutalności, więc polecam tę powieść ludziom o mocnych nerwach. Aż nie chce się wierzyć, że cały ten koszmar wydarzył się na prawdę.

Książka wzruszyła mnie, a przy tym otworzyła oczy na zło, które może być tuż obok nas. "Ocal mnie od złego" pochłonęłam w dwa dni, gdyż język i styl, a przede wszystkim szokujące życie Allony, sprawiły, że nie mogłam oderwać się od powieści. Polecam każdemu "Ocal mnie od złego", gdyż według mnie każdy doceni prawdziwość tej historii.

Co tak naprawdę przeżyła Allona i reszta dzieci? Czy uda im się pokonać strach i własne demony? Przekonajcie się sami.

#1 Recenzja: Drżenie

#1 Recenzja: Drżenie


Tytuł: Drżenie

Autor: Maggie Stiefvater

Ocena: 10/10

Wydawnictwo:Wilga


"Drżenie" jest pierwszą częścią trylogii, którą pokochały miliony czytelników na całym świecie. Główną bohaterką utworu jest Grace, która jako mała dziewczynka została porwana przez gromadę wilków. Ku zdziwieniu rodziny, powróciła z lasu tylko z kilkoma zadrapaniami i siniakami - nikt nie wie, co działo się z nią przez ten czas. Tylko ona, Grace, zna prawdę.  Została uratowana przez żółtookiego wilka. Lata mijają, a dziewczyna nie potrafi zapomnieć o złotych ślepiach bestii.

Główna akcja rozpoczyna się, gdy jeden z kolegów Grace zostaje zagryziony przez watahę wilków. Mieszkańcy miasteczka mają już dość krwiożerczych bestii i organizują polowanie. Młoda dziewczyna próbuje powstrzymać żądnych zemsty mieszkańców, bojąc się, że żółtooki wilk zostanie zabity. 

Kiedy następnego dnia znajduje przed swoim domem rannego mężczyznę, nie spodziewa się, że to wydarzenie może zmienić jej dotychczasowe życie...

Książka wciąga już od pierwszych stron, akcja toczy się wartko, przez co nie można się od niej oderwać. Napisana jest prostym, lecz bardzo plastycznym językiem, dzięki czemu bardzo dokładnie studiujemy każde zdanie znajdujące się w powieści.

Chcesz wiedzieć dlaczego wilki zagryzły kolegę Grace? Kim jest tajemniczy żółtooki mężczyzna? Przeczytaj koniecznie tę książkę!
Copyright © 2016 Recenzje Nadine , Blogger